poniedziałek, 15 listopada 2010

Norwegia, gdzie widno robiło się na parę godzin, a deszcz padał poziomo..


..zlądowałam na tej północy pełna obaw, ale też i pełna zapału.
Po latach spędzonych za biurkiem, rwało się wszystko we mnie ku działaniu..
Jako inżynier z wykształcenia i zamiłowania czułam, że odżywam.

Na moich oczach i przy moim "wydatnym" udziale rosła elektrownia, budowana z szerokim rozmachem,
przy wykorzystaniu mnóstwa technologii.
Na stosunkowo niewielkiej powierzchni terenu rafinerii, działały równolegle firmy z niemal całej Europy.
Prace na placu budowy wymagały koordynacji, tak pod względem relacji człowiek - maszyna, jak i systemu samego i miejsca w nim człowieka.
Idea humanocentrycznego podejścia w zarządzaniu - prezentowana na wykładach Studiów Podyplomowych PW, nabrała namacalnego wymiaru i wymiernego przełożenia w praktyce. :).. e-hmm.
Słuszność opracowywania procedur i wcielania ich w życie nie budziła wątpliwości, gdy obserwowało się jak to wszystko działa.
Dużo rozmawiałam z ludźmi i przeważały opinie, że całe to wymaganie od nich znajomości przepisów i stosowania szeroko pojętej ostrożności, daje im poczucie, że są ważni i czują się z tym bezpiecznie.
Sama czułam, że udział w realizacji kontraktu to wyzwanie, któremu daję radę i sprawia mi to satysfakcję.









..a piękne wydać się może wszystko, byle by wiedzieć czego się chce.
a najbardziej nawet ponure miejsce bez wiary i przekonania, że to TO pozostanie zaledwie ponurym..
i jedynie z ziarenkiem przekonania o słuszności wyboru.. mało co jest w stanie zastąpić nam drogę..
..tak sobie pozwalałam wypełniać się myślami.. wieczoronocami w pojedynczej celi kontraktowego konteneru..:)

2 komentarze:

  1. Ostatnie zdjęcie wygląda tak, jakby ktoś od niechcenia porozrzucał wschodnie klejnoty :) Że też nie udało nam się do Ciebie dolecieć... szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) pięknie dostrzeżone. Ja tam sobie wyobrażałam, że jestem na stacji kosmicznej..i pozyskuję nową energię do życia;)

    OdpowiedzUsuń