poniedziałek, 27 grudnia 2010

a na Rok Nowy..



..zaklnijmy sobie stare przesądy - eh do Czorta!
niech dla nas jedynie sprawdzają się
wymknąwszy regułom przypadkiem

..bo to też wiadomo czy i kiedy się jeszcze za nami kto obejrzy??
:)


piątek, 17 grudnia 2010

..no i z górki :)



















Kochani z okazji Swiąt życzę Wam.. pewnego gruntu pod stopą:)
i zapraszam raz jeszcze tam, gdzie zdarza się znika perspektywa znienacka i bielo-czerń uszczegóławia plan pierwszy bajecznie .. gdzie można spokojnie pomyśleć sobie..i ciszę słyszeć wyraźnie..
..ciii:)














czwartek, 16 grudnia 2010

Moje pierwsze pod górkę :)


skąd jestem?..:) z mojego lasu.
Pierwsze pięć lat dzieciństwa, to brzozy, sosny rozłorzyste, jagodziny, ochinie, dywany wrzosów, intensywnie pachnące bagna, zielony kajak i schowane w lesie ogromne jeziorko.
Chałupa - zwana rodzinnie Starą Chałupą to miejsce skąd początek biorą moje sentymenty.
Zaklinaliśmy tam z bratem niepogodę, jako Tehawanka i Poranna Rosa, upalnymi popołudniami w rytualnmym tańcu wołając: 'deszcz, burza, grad'...
Skakaliśmy ze skarpy piaszczystej z ciotecznym rodzeństwem, okrzykiem oznajmiając w kogo się właśnie wcielamy: 'skaaaczeee Jaaacek Pszczołaaaaa!!!'
Biegaliśmy w sobie znane miejsca po nasze borowiki..albo kryliśmy się w wykopach przed 'wrogiem'..
Zadziwiające jak żywo i szczególowo pamiętam.. obrazy z tamtego krótkiego okresu mocno żywe mam ciąle..
Szczególnie droga do Starej Chalupy:



Drałowalismy nią dzien w dzień i wydawało mi się, że przemierzamy kilometrowe przestrzenie.. kresem jej było pokonanie wzniesienia, za którym już tylko parę kroków do furtki.
Kiedyś po latach szłam nią jako nastolatka i ..doszłam po płaskim. Górka zniknęła.
Las i jezioro wtedy wciągnieto pod obszar rezewatu.. i byłam przekonana, że skoro porobili drenaże w jeziorku by je chronić..to pewnie z równie mądrego powodu rozjechali te naszą górkę, bo może chodzić pod nią nie było np. ekologiczne jednak.
Z czterohektarowego jeziorka zostało niewiele..:



Aż długo potem, lat dobrze długich  parenaście znowu, na jednym rodzinnym spotkaniu, Ciocia, co ciągle mieszka w tym małym miasteczku, spytała:
- 'Dorota? a pamietasz tę górkę przed waszą Starą Chałupą? Byliśmy tam z wujkiem na spacerze niedawno i wiesz co?.. jest górka:) !!!'

Pojechałam i  usiadłam sobie na tej drodze..
..:) jeeeest, faktycznie jest.
jest czas, że ją widać..
jest czas, że się ją po prostu czuje..

środa, 15 grudnia 2010

odpowiedzialność


















..stanie w oknie ma jakiś w sobie spokój. Nie obliguje do wyjścia, można przecież tylko popatrzeć.
Nie chodzi o słabość w bezruchu..stoi o niekonieczność ruszania się w ogóle..
o bezpieczne ciepło, rozpoznane wnętrze, w którym się jest, swiadomość umiejscowienia..
o snucie wizji tego gdzie i dokąd..
z poczuciem , że kiedyś
..jeszcze nie teraz ..hmm :(
..dobrze, że nie teraz ..uff ;)
..szkoda, że nie teraz  ..uuu,
a teraz tylko stoję i patrzę..nic nie muszę.

hmm - kto by pomyślał, że jak już (?:)) będę dorosła tęsknie zamarzę by znowu być dzieckiem..










poniedziałek, 13 grudnia 2010

;)

- kiedy liść opad szeleści pod stopami towarzysko na trzeciego w czasie spacerów..kiedy słońce mniej łaskawie uśmiecha się poprzez chmury..szare poranki mgła spowija w nostalgię ..niedziwnie mi i jak najbardziej na miejscu wtedy..

- 'a ja nie lubię takiej jesieni.. i zawsze się Tobie po cichu dziwię, za co Ty ją lubisz..bo nostalgicznym to można być i latem :)'

- kiedy latem nostalgie zbyt upalne..'smutek tropików' albo bezduszny żar..:) jesienią słoty uśmiech i piękny żal.. dramatów wreszcie brak i porywów nijakich w melancholiach jesieni..
..............czy też podobna tłumaczyć się ze swych sentymentów..?
.......................... :) 'one są'.





czwartek, 9 grudnia 2010

polne drogi..


..bywają bardziej melancholijne niz porankiem listopadowym zaklęte w sentyment nieśmiałych promieni Słońca jeszcze?
:)










piątek, 3 grudnia 2010

Niekiedy..

zdarza się usiąść, zamyślić ..i stację przejechać niejedną dalej,
zdarza się zerwać z nagła, z zimnym dreszczem na plecach, by wyskoczyć dwa przystanki
przed tym co to miał być docelowym..
zdarza się poczuć poza miejscem i czasem..
jak osoba .. niewinnie aż
                .. dumnie tylko
                .. nieświadomie przecież
niekiedy jak jabłko, co przegapiło spaść na czas
i czeka wciąż by po nie siegnąć.
:)




wtorek, 30 listopada 2010

..jesień z liść opadłym popołudniem

..słabość do szczegółu tkwi sobie we mnie, zdaje się
w ogóle najłatwiej pominąć,
w ogóle nie rozproszyć myśli trudno,
skupić się nie da w ogóle:)
ostatnio się tylko czepiam.






Wronia Szara





piątek, 26 listopada 2010

Libia..


w Afryce niejako znajomo..wydało mi się.

krajobrazy niewyraźne wszechobecnym kurzem,
wrażenie jakby czas płynął wolniej,
taka dalekowschodnia jakaś magiczna wykładnia niezwykłej zwykłości..mimo, ze to poludnie,
ale..nie tak mistyczna..
..nepalsko:)



















w Libii zaistniałam cztery dni,
lądując w Tripolisie widziałam szczątki tego samolotu ichniejszych linii, który rozbił się kilka dni przed moim startem.
wrażenie ..dziwne - taki slow play i wstrzymany oddech..zgineli ludzie.
Kontrakt mojej firmy realizuje sie nad samym morzem.
Chlopaki stawiaja port, juz drugi :) od 16stu lat bez mała.




Niezle tempo maja chwaty.
Choc oddac im trzeba, ze latwo nie jest.
Biurokracja niczym u nas w latach szescdziesiatych.
Towar na budowe kombinuje sie jak za dawnych dobrych czasow, z calym tym znaym nam barwnym kolorytem podbijania pieczatek i temu podobnych spowalniajacych historii...
coż jednak - i w tych warunkach uaktualnianie okresowych szkolen bhp obowiazuje - stad tez moja tam obecność.
zatem przeszkolilam zasiedzialych nieco budowniczych w jedno przedpołudnie i resztę pobytu poświecilam zwiedzaniu.
ku zaskoczeniu było co:)






..się to czasem bywa scenariusze ułożą zadziwiająco mgiełkowo.

 weźmy w tej Libii właśnie, dwa popołudnia woził nas pewien arabista,
 wsiadal i wkladal swoją plytkę , ktora wypelniala szoferkę niezwykle
balsamicznie, tak jakoś czule przystająco i mile dla mnie...siedzialam wpatrując się w zamglone kurzem krajobrazy i uśmiechaly sie we mnie jakies nieobco tęskne klimaty...daleko bardziej dalekowschodnie niż te za szybą:)
spytałam aż co to za płytka..
- 'grupa nazywa się ..od słówka używanego w Indiach i Nepalu, oznaczjącego dzien dobry, dowidzenia i dziekuję ,,Namaste,,'
- ';)'