Zbliżając się do Kathmandu zamarłam nagle na widok skał wypiętrzonych ponad obłoki..
łzy w oczach...:)
moment ów bowiem zbiegł się z momentem, w którym to właśnie przegryzłam 'strączek zielonej fasolki' łapczywie wyłuskany z pokładowego dania Indiaairlines.., a ten okazał się być palącą jak żywym ogniem gardło po trzewia - czuszką.
Pomyślałam sobie...cóż naiwnością było by każdy uśmiech Losu przyjmować za szczery.
(zdjęcia Himek z góry - w wątkach 'Nepal')
tymczasem rozlatałam się niedługo po tem zdarzeniu niemało.
półroczny kontrakt w Norwegii - od marca do połowy sierpnia 2008 i system zmianowy - parę tygodni tam, parę dni w domu..
hmmm - górzyste, dzikie tereny, aż dziw jak chwacko wydarli dla siebie trochę miejsca i w tej litej skale tak żyją sobie..
marzec:
:) Alpy z okien samolotu:
Gdyby nie samolot byłoby pięknie :)) bo latać, to ja jednak nie lubię.
OdpowiedzUsuńChyba coś już wspomniałam o moim ostatnim locie nad Alpami. To nie,Himki' ;-) , ale wrażenie też dech zatykające. Nie uwieczniłam ich ; brak aparatu ;-(((
OdpowiedzUsuńblue
gdyby nie samolot takiego widoku by nie uświadczył..właściwie:)..a mi cóż - przyszło przywyknąć do tego latania czas jakiś..wtedy.
OdpowiedzUsuńwspominałaś Blue i przypomniałaś mi o kilku kadrach ustrzelonych w locie:)..
OdpowiedzUsuń