wtorek, 10 sierpnia 2010

Nepal - 'personal mountains'

:)))


zatem wiatr z Himalajów jako pierwszy, by dłużej w bezdechu nie trzymać Cię już. (Ktoś napisał do mnie, że czeka z zapartym tchem na ciąg dalszy:))
a zatem:
relacje nie będą chronologiczne czasowo dla samej historii wyprawy..
poodsłaniam się raczej z emocjami...z tym co zatrzymuje mnie i wzrusza TAM..i z czym wracam TU mocniejsza potem, spowita....wypelniona... silna.

Inny świat. Wierzą, że nie ma przypadku. Ani też odgórnego jakiegoś planu na życie dla każdego człowieka. Wszystko, co się dzieje, wynika z tego co każdy sobie wypracuje. Taka mocniej odpowiedzialna jednostkowo wiara. To co jest wynika z Karmy. Każdy ma swoją Karmę, ktorą sam sobie...zgotowuje..tym w jaki sposob postepuje. Modlenie się o pomyślność np. w jakiejś sprawie nie ma tam miejsca... Modlitwy samej też praktycznie nie ma. Nie odmawiają jej. Spisane są słowa do Bogów na modlitewnych flagach, młynkach i kamieniach, a wiatr trzepocząc, krecąc i gladząc je, zanosi ich brzmienie tam gdzie trzeba.

wygodne?
na pewno inne...
świadomość tych subtelnych różnic pozwala 'rozumieć' ich piekną odmienność..
spokój, jaki w sobie mają, pogodę ducha, łagodność i ujmującą życzliwość.

mijają lata, świat gna, prześciga się właściwie w pędzie ku wyższym stopniom cywilizacji....a tam od tysięcy lat niezmiennie nosi sie gigantyczne cieżary na głowie i z uśmiechem (szczerym) wita się każdego przechodnia na drodze...

szłam i pokorniałam...za każdym razem, gdy mijali mnie dzielni mali Szerpowie...ze swoimi, często większymi od siebie (naprawdę) ładunkami na głowach...

..chodzę w te góry , powiem Ci, "oddać dłoniom halnego włosy"...
..jego szum nie zakłóca ciszy...wypełnia ją głosami ze mnie...słyszę siebie wtedy najwyraźniej..
pokornie...nie bałwochwalczo.


          


2 komentarze:

  1. Pamiętam, pamiętam... i jak tak Cię czytam, to aż mi się chce pakować i ruszać.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mnie to cieszy, Kochana...bardzo!:)

    OdpowiedzUsuń