jak zapalaja się szczyty w górach o świcie, to zaskakuje kolejność, z jaką pierwszenstwo otrzymują poszczególne w masywie pipańciki, w dotknięciu promieni słonca..
stoję wtedy w delikatnej zadumie unosząc jedynie kąciki ust i ..patrzę..
nagrodą za niemaly wcale trud wejścia na te pare tysi przez pierwsze trzy dni wedrówki, był komfort oglądania takich spektakli, niemalże z okien schronisk, przez kolejne 11 dni trekkingu..
hmmm...w każdych górach śpi jakiś rycerz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz